Pożegnanie 2014 i powitanie 2015 !!!

Pożegnanie 2014 i powitanie 2015 !!!


Pod koniec roku człowieka dopada nostalgia i potrzeba podsumowania minionych 12 miesięcy. Ten rok obfitował we wspaniałe podróże, bez względu na odległość, każda była wyjątkowa i godna zapamiętania. Bez wątpienia największym wydarzeniem 2014 r. była moja 3-tygodniowa podróż do Chin, dzięki której zrealizowało się jedno z moich największych marzeń, czyli spacer po Wielkim Chińskim Murze. Niezwykła była również wycieczka na Zakynthos,  teraz mam swoje własne zdjęcie pięknej Zatoki Wraku :-) Wspaniały był także każdy wypad w góry, za równo w Tatry jak i w Gorce, jesteśmy bardzo dumni z naszej córeczki, że tak dzielnie towarzyszyła nam podczas górskich wędrówek i wdrapywała się coraz wyżej i wyżej. Udowodniła nam, że 3-letnia dziewczynka potrafi o własnych siłach pokonać całą drogę do Morskiego Oka, czy dojść do Czarnego Stawu Gąsienicowego i to od strony Doliny Jaworzynki. W przyszłym roku będziemy kontynuować podbój Tatr, już przygotowuję listę szlaków, które będą dla niej odpowiednie. W tym roku udało nam się również zaliczyć kolejne dwa włoskie miasta: Bolonię, w której poznaliśmy smak pysznego włoskiego ravioli w najprawdziwszym bolońskim sosie oraz urokliwe, romantyczne  Bergamo.  Na zakończenie roku poniosło nas do Zakopanego i na szczyt Kasprowego Wierchu, zimowe Tatry są tak samo bajeczne, jak te wiosną, latem czy jesienią :-)
Muszę przyznać, że to był bardzo interesujący rok, pełen wrażeń i emocji, z każdej podróży przywiozłam ze sobą setki zdjęć, które zimową porą przypominają nam, że nadejdą wreszcie ciepłe, słoneczne dni i znów wyruszymy w drogę. A planów na 2015 trochę się uzbierało. Oczywiście wszystko będzie zależało od hojności tanich linii lotniczych :-) Zacznie się całkiem przyzwoicie, bo już 16 stycznia wpadnę z kilkudniową wizytą do Londynu :-) Jeśli się uda to z chęcią udamy się do kolejnych dwóch włoskich miast Florencji i Neapolu. Jako fani Tatr i górskiego wspinania na pewno będziemy częstymi bywalcami na tatrzańskich szklakach. Poza tym ostatnio przypomniałam sobie o kilku miejscach w Polsce, które zawsze chciałam zobaczyć, bądź ponownie odwiedzić, więc na mojej liście znajdują się:
* Toruń
* Kazimierz Dolny nad Wisłą oraz Sandomierz
* Malbork
* Mazury
* Góry Stołowe
Mam nadzieję, że rok 2015 przyniesie nam wiele miłych niespodzianek, że uda nam się zobaczyć dużo ciekawych miejsc, zdobyć kolejne tatrzańskie szczyty, zrealizować kolejne marzenia. Przed nami 365 dni, wspaniałych dni podczas których wszystko może się wydarzyć.
Boże Narodzenie na Kasprowym Wierchu...

Boże Narodzenie na Kasprowym Wierchu...

Kto powiedział, że w święta trzeba siedzieć w domu przy suto zastawionym stole?! Może lepiej w tym czasie zrobić coś ciekawego, na przykład udać się do Zakopanego? A jeśli przy okazji można spotkać się z siostrą, to jest ku temu idealna okazja. Nie zastanawiając się zbyt długo wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w dobrze znaną nam drogę. Do celu dotarliśmy już po 1,5 godzinie, och ile bym dała, żeby Zakopianką zawsze jeździło się tak dobrze jak w Boże Narodzenie. Mimo kaprysów pogody, spadł na nas deszcz, przyświeciło nam słońce prosto w oczy, doczekaliśmy się tego najlepszego- płatków śniegu, musieliśmy przyjechać aż tutaj, żeby mieć białe święta ;-) Skoro byliśmy już w górach grzechem by było nie wybrać się gdzieś na spacer, uwzględniając umiejętności najmłodszego członka rodziny, w tym wypadku kuzyna Wiki, zdecydowaliśmy się na Kalatówki. Do Kuźnic podjechaliśmy busem, jakimś cudem wiozący nas góral przekonał nas do wjazdu koleją linową na Kasprowy Wierch. Brak tłumów przed kasami był bardzo kuszący, więc ten pomysł przypadł nam do gustu. Wiem, że wjazd kolejką jest mało ambitny i już teraz obiecuję, że letnią porą pokonamy tą trasę na własnych nóżkach, ale zimą, z dziećmi u boku to jedyne rozsądne wyjście, zwłaszcza że robiło się coraz bardziej biało i mroźnie. 
Kolejka na Kasprowy Wierch po raz pierwszy ruszyła w 1936 roku. Obecnie na szczyt wjeżdża się nowoczesnym wagonikiem, który jednorazowo może przewieźć 60 osób. Na wysokości Myślenickich Turni trzeba przesiąść się do drugiego wagoniku, którym dojeżdża się na szczyt. Wjazd mimo, że trwa tylko 12 minut jest naprawdę fajny, zwłaszcza dla maluchów, które przez wielkie panoramiczne okna bez problemu mogą podziwiać mijane krajobrazy.

Kraków w świątecznym klimacie

Kraków w świątecznym klimacie

W okolicach Bożego Narodzenia na wielu portalach podróżniczych można poczytać o najlepszych jarmarkach bożonarodzeniowych. Wszyscy zachwycają się tymi w Pradze, Dreźnie, Budapeszcie czy w Wiedniu. A tak naprawdę by poczuć magię świąt i znaleźć coś pięknego na tę okoliczność, wcale nie trzeba jechać gdzieś daleko :-) W wielu miastach Polski także odbywają się bożonarodzeniowe targi i w niczym nie są one gorsze, od tych które można podziwiać w innych zakątkach Europy. Na świąteczny jarmark możemy udać się między innymi do Krakowa, Wrocławia, Poznania, Gdańska czy Olsztyna. Mojemu sercu najbliższy jest oczywiście jarmark krakowski, który odbywa się na Rynku Głównym, wpisał się on już w tradycję świątecznego oczekiwania, od lat jestem jego stałym bywalcem i zawsze znajdę tam coś wyjątkowego, co zawiśnie na naszej choince bądź ozdobi nasz dom. 

Świąteczna Floriańskia i Bożonarodzeniowa choinka na Rynku
Londyn, co warto zobaczyć? Informacje praktyczne

Londyn, co warto zobaczyć? Informacje praktyczne

Do naszej londyńskiej przygody pozostał miesiąc, to idealny czas na rozpoczęcie pierwszych przygotowań :-) Żeby życie było łatwiejsze i przyjemniejsze postanowiłam, że moją relację rozpocznę od informacji ogólnych, które mogą się przydać podczas planowania podróży do tej kosmopolitycznej stolicy Wielkiej Brytanii.

Wielka Brytania według autorstwa Mizielińskich z książki Mapy
Bergamo na weekend

Bergamo na weekend

Włochy to zdecydowanie najbardziej przez nas uwielbiany kierunek wakacyjny, po pierwsze dlatego, że jesteśmy ogromnymi zwolennikami włoskiej kuchni, a po drugie z Polski odbywa się bardzo duża ilość lotów, w różne piękne, włoskie zakątki, więc nie możemy zignorować tego faktu. Do tego wystarczy dołożyć atrakcyjną cenę na bilety lotnicze i podróż sama się planuje ;-) Hmmm.... może nie do końca sama, ale na pewno wszystkie te czynniki wpływają na to, że nie potrafimy się powstrzymać od eksplorowania tego regionu świata. Nasz pierwotny plan zakładał dwa miasta w 3 dni, miało być Bergamo i Mediolan, a było samo Bergamo. Niestety życie czasem płata figla i ku naszemu nieszczęściu, naszej najmłodszej uczestniczce wyprawy, przyplątał się po przylocie ból uszka, w związku z tym korekta planów była koniecznością. Mimo wszystko uważamy, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo mogliśmy w 100% poświęcić swoją uwagę Bergamo i jego atrakcjom.

Porta Nuova i Citta Alta w tle
Jak dobrać odpowiednie kije trekkingowe do swojego wzrostu?

Jak dobrać odpowiednie kije trekkingowe do swojego wzrostu?

Jeszcze kilkanaście lat temu kije trekkingowe na szlakach stanowiły pewną nowość. Obecnie coraz więcej turystów korzysta z tego rozwiązania, a ich widok zachęca kolejne osoby do wypróbowania chodzenia z kijkami. Kije trekkingowe nie należą bynajmniej do obowiązkowego wyposażenia podczas górskich czy terenowych wycieczek. Niektórzy jednak bardzo cenią ich pomoc w wędrówce, a nawet nie wyobrażają sobie maszerowania po szlakach bez nich. Co jest takiego fajnego w kijkach trekkingowych? W jaki sposób wpływają na jakość wędrówki oraz jak je dobrać, gdy już zdecydujemy się spróbować?


Kije trekkingowe- co nam dają?
Kijki trekkingowe odciążają nasze stawy i kręgosłup. W czasie długotrwałych wędrówek na ciało ludzkie działają obciążenia. Dotyczy to przede wszystkim sytuacji, gdy wędrujemy z plecakiem oraz pokonujemy strome zbocza. Jednego i drugiego ciężko jest uniknąć zwłaszcza na górskich szlakach. Tymczasem istnieją badania potwierdzające, że używanie kijków pozwala zamortyzować nawet kilka ton obciążeń w ciągu zaledwie godziny marszu. Nasze ciało zatem po prostu mniej się męczy. Ponadto kije trekkingowe pomagają zachować równowagę na niezbyt stabilnym podłożu, takim jak błoto czy osypujące się drobne kamienie. Rozłożenie ciężaru plecaka nie tylko na dolne, ale i górne kończyny sprawia, że możemy maszerować szybciej, również pod górę. Prawidłowo trzymane (a przede wszystkim dobrze ustawione pod względem długości) kije wpływają też na lepszą postawę ciała w czasie wędrowania, a to z kolei przekłada się na ułatwienie prawidłowego oddychania.


Jakie kije trekkingowe kupić?
Na rynku obecnie dostępne są bardzo różnorodne kije trekkingowe. Ich modele różnią się przede wszystkim sposobami regulacji, ale też użytymi do ich produkcji materiałami. Na pewno warto zwracać uwagę na to, by oglądane przez nas kijki były faktycznie kijkami trekkingowymi. Kije do nordic walking niestety nie sprawdzą się raczej poza miastem czy ubitymi leśnymi ścieżkami. 
Kije trekkingowe to zawsze modele regulowane. Dzięki temu mamy możliwość przyczepić złożone kijki do plecaka, ale też zmieniać ich długość w zależności od potrzeb. Inna bowiem długość kijków będzie nam potrzebna do podchodzenia stromym zboczem, a inna do zejścia nim.


Kijki trekkingowe- jak dobrać długość?
Z racji tego, że kije trekkingowe można regulować, występują one w uniwersalnych długościach. Przeciwieństwem są tutaj kije do nordic walking- te zazwyczaj mają określoną długość i trzeba dobrać je ściśle do wzrostu osoby, która będzie ich używać. 
Możliwości regulacji kijków trekkingowych zależą od użytego systemu. Najczęściej kijki po prostu zakręca się na odpowiedniej długości, ale występują też modele regulowane metalowym guziczkiem (tzw. pinem).
Istnieje wzór na obliczenie idealnej długości kijków. Wzrost użytkownika należy przemnożyć przez określony ułamek- zazwyczaj dla kijków trekkingowych podawany jest 0,66. Wynik ma nam dać odpowiednią długość kijka dla danej osoby. Przykładowo mnożąc wzrost 170 cm przez 0,66 otrzymujemy wartość około 112 cm. 
Najważniejsze jednak jest przymierzenie kijków po prostu do własnego ciała. Jeśli przy łokciu zgiętym mniej więcej w kącie prostym jesteśmy w stanie złapać wygodnie rękojeść kija, jest on dobrze dobrany i ustawiony.
Jednak podczas stromych podejść będzie nam wygodniej, jeśli skrócimy kijki. Z kolei podczas zejść- gdy je wydłużymy. Warto wypróbować w sklepie bądź w domu, czy wybrany przez nas model daje nam tak swobodne możliwości regulacji.
Palcem po mapie

Palcem po mapie

W połowie września dowiedziałam się o bardzo fajnym projekcie gabinetu naszego ówczesnego premiera. Z okazji 25-lecia wolności Polski została wydana mapa naszego kraju, opracowana przez Aleksandrę i Daniela Mizielińskich. Mapę zupełnie bezpłatnie można zamówić do 11 listopada 2014 roku  na Polska 25 lat wolności. Oczywiście od razu to zrobiłam i dostałam ją dosłownie parę dni temu. Mapa jest bardzo ładnie wydana i naprawdę warto się w nią zaopatrzyć. Przede wszystkim mapa jest obrazkowa, więc bardzo przyjazna dla dzieci, są na niej zaznaczone najważniejsze i najbardziej charakterystyczne miejsca w każdym regionie. Całość uzupełniona jest o kilka istotnych faktów powiązanych z wolnością Polski. Opracowanie tak bardzo mi się spodobało, że zamówiłam dla mojej córci atlas świata opracowany przez wyżej wymienione osoby, myślę że to będzie idealny prezent dla naszego małego podróżnika :-)

Podziemia Rynku w Krakowie

Podziemia Rynku w Krakowie

Od dnia, w którym archeolodzy odkryli pod płytą Rynku Głównego mury średniowiecznego Krakowa, pragnęłam je zobaczyć na własne oczy. W pierwszych miesiącach, po otwarciu muzeum, zainteresowanie nim było tak olbrzymie, że o kupnie biletu można było zapomnieć. Na szczęście przyszedł dzień, w którym większość ludzi zaspokoiła swoją ciekawość, więc wreszcie mogłam się do niego udać, a moim kompanem została oczywiście Wiktoria.
Historia krakowskich podziemi rozpoczęła się w roku 2005. Wymiana nawierzchni Rynku Głównego umożliwiła archeologom przeprowadzenie szeroko zakrojonych prac badawczych. To co tam odkryli przeszło najśmielsze oczekiwania nie jednego Krakowianina. W podziemiach odnaleziono bowiem pozostałości Kramów Bolesławowych z XIII w., Kramów Bogatych powstałych pod koniec wieku XIV, cmentarzysko z XI wieku, a nawet elementy wodociągu miejskiego. W 2010 roku wszystkie te skarby zostały udostępnione zwiedzającym, jako filia Muzeum Historycznego w Krakowie. Na powierzchni ponad 6 tysięcy metrów kwadratowych zostało rozmieszczonych około 700 eksponatów, o których można dowiedzieć się więcej z licznie rozstawionych ekranów dotykowych. Do wyboru mamy trzy trasy zwiedzania, które różnią się od siebie czasem trwania, od 45 do 120 minut. Wejście do Podziemi znajduje się w Sukiennicach.
Wawel- zwiedzanie

Wawel- zwiedzanie

Czasem nasze plany nie do końca układają się tak jakbyśmy tego chcieli, zamiast jesiennego wypadu w góry, spędziliśmy dzień w Krakowie, ale muszę przyznać, że bardzo aktywny i pożyteczny dzień :-) Jest takie stare przysłowie "Cudze chwalicie swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie", te oto słowa stały się mottem przewodnim naszej dzisiejszej wyprawy. Próbując im zaprzeczyć udałyśmy się we dwie, ja i moja ciekawska córka na podbój Krakowa :-) Uważam, że nie można w pełni docenić piękna świata, jeśli nie wiemy co pięknego ma do zaoferowania nasza najbliższa okolica. Poza tym mam jeszcze jeden powód by pozachwycać się Grodem Kraka, miesiąc temu minęło 10 lat odkąd tutaj mieszkam. Z tej okazji postanowiłam, że w kilku cyklach opiszę czym to miasto mnie urzekło, pokażę na zdjęciach dlaczego można się w nim zakochać, prócz tego, że zakochało się w jednym z jego mieszkańców ;-)

Zakynthos- objazdówka po wyspie

Zakynthos- objazdówka po wyspie

W ramach naszego tournee po Zakynthosie staraliśmy się odkryć jak najwięcej, jeden dzień spędzony w aucie, drugi na łodzi bardzo nam w tym pomogły. Mimo, że nasz plan nie został zrealizowany w 100% z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Zante to nie tylko znana na całym świecie Zatoka Wraku :-) To przede wszystkim życzliwi, pogodni ludzie, piękne wschody i zachody słońca, bajeczne krajobrazy oraz miejsce, które pokochały żółwie.

Przylądek Skinari i Błękitne Groty (Blue Caves), to po Navagio, druga w kolejności najbardziej znana atrakcja wyspy, do której mieliśmy okazję trafić dwukrotnie, raz w ramach naszej objazdówki, drugim razem podczas rejsu statkiem. Jadąc samochodem musimy oczywiście zwracać uwagę na drogowskazy, a wówczas bez problemów dotrzemy do celu. W tym miejscu warto podkreślić, że mamy dwie opcje do wyboru, jeśli chodzi o samą końcówkę naszej podróży:
* Jeżeli chcemy popłynąć małą łódką do Błękitnych Grot to na rozwidleniu dróg, tuż obok tawerny, powinniśmy skręcić w lewo w kierunku latarni morskiej.
* Jeżeli mamy ochotę na snorkeling w iście niebieskiej wodzie powinniśmy skręcić w prawo i dojechać do tawerny z dwoma charakterystycznymi wiatrakami. Tuż obok owej tawerny znajdują się strome schody w dół, które doprowadzą nas nad sam brzeg morza i cała zabawa właśnie się rozpoczyna. Po drabince można wejść do wody i popływać pomiędzy skałami, a nawet możemy dopłynąć do pierwszych Błękitnych Grot. Wrażenie niesamowite, widoki powalają z nóg, a woda jest tak intensywnie niebieska, że nawet nurkując widzimy jej barwę. 
Podczas rejsu statkiem Błękitne Groty oglądamy tylko z pewnej odległości, co nie zmienia faktu, że i tak warto je zobaczyć, bo są naprawdę piękne, zatrzymujemy się również na morską kąpiel w ich okolicach.

W drodze do Błękitnych Grot- Blue Caves
Zakynthos- Zatoka Wraku

Zakynthos- Zatoka Wraku

Nasze zakynthoskie wakacje przeminęły w mgnieniu oka, ku pamięci zostało wiele wspomnień i pięknych zdjęć. Wyspa choć niewielka jest naprawdę cudowna i odwiedzającym ją gościom oferuje bardzo wiele. Nie ma tutaj powalających na kolana zabytków historycznych, ale za to jest niezliczona ilość pięknych zatok, plaż, krajobrazów, którymi do woli możemy nacieszyć oczy. W ostatnim wpisie zamieściłam kilka informacji ogólnych dotyczących Zakynthosu, ten wpis w całości poświęcę jednej z najbardziej znanych atrakcji wyspy.
Myślę, że większość z osób gdy pomyśli o Zante od razu przed oczami widzi plażę Navagio, figurującą również pod nazwą Zatoka Wraku (Shipwreck). Plaża ta znajduje się w pierwszej 30-stce najczęściej fotografowanych plaż świata. Po tym co tam zobaczyłam wcale się nie dziwię, że ludzie tak chętnie uwieczniają ją na zdjęciach, ja sama zrobiłam ich ze 100 :-) By w pełni docenić jej walory trzeba tą plażę zobaczyć z dwóch perspektyw: ze szczytu górującego nad nią klifu i oczywiście od strony morza.

Zatoka wraku widziana z klifu
Najbardziej spektakularny widok na Zatokę można podziwiać od strony lądu, stojąc na brzegu olbrzymiego klifu. W zależności od tego jaką formę wycieczki wybierzemy, możemy tutaj dotrzeć z biurem podróży, naszym bądź lokalnym (Zante Magic Tours z polską obsługa), ja jednak zdecydowanie polecam przyjazd w to miejsce na własną rękę. Dotarcie na punkt widokowy nie przysparza większych trudności, jedynym problemem mogą być kręte i miejscami wąskie drogi, które oczywiście mają swój urok. Jeśli decydujemy się na samodzielny wypad to ruszając w drogę najlepiej kierować się na Volimes i w jego okolicach wypatrywać tabliczek kierujących na taras widokowy. Auto, skuter bądź inny środek lokomocji można zostawić na bezpłatnym parkingu, jeśli ktoś będzie chciał zaopatrzyć się w oliwę z oliwek, oliwki bądź inne gadżety, w tym miejscu funkcjonuje kilka stoisk z greckimi specjałami.

W drodze...
Zakynthos- ogólne informacje

Zakynthos- ogólne informacje

Zakynthos, Zakinthos, Zante- to niewielkich rozmiarów, grecka wyspa na morzu Jońskim, wchodząca w skład archipelagu Wysp Jońskich, nazywana przez Wenecjan "Kwiatem Wschodu". Powierzchnia wyspy to około 400 km2, zaś linia brzegowa wynosi około 120 km. Na wyspie poza sezonem mieszka ponad 40 tys. ludzi, z czego blisko połowa w mieście Zakynthosie, które oczywiście jest uznawane za stolicę Zante. 

Wielkie greckie wakacje- przygotowania

Wielkie greckie wakacje- przygotowania

Do naszego wyjazdu na wielkie greckie wakacje został tylko tydzień, a dopiero co zdecydowaliśmy gdzie jedziemy! Jak na prawdziwego podróżnika przystało zrobiłam już pierwsze rozeznanie i wiem co koniecznie musimy zobaczyć (dobrze, że internet jest bogaty w wiedzę, bo rynek przewodników dotyczących Zakynthosu jest bardzo ubogi). A więc lista prezentuje się następująco:
* Plaża Navagio znana jako Zatoka Wraku- myślę, że to najbardziej znany symbol wyspy i obowiązkowy punkt programu dla każdego. Dotrzeć na plażę można tylko i wyłącznie drogą morską, ale warto zobaczyć ją również z góry, z punktu widokowego.
*Błękitne Groty to druga najbardziej znana atrakcja na wyspie.Mam nadzieję, że będę miała okazję popływać w jednej z takich grot :-)
* Merathonisi- wyspa która kształtem przypomina żółwia, na jej brzeg najlepiej dopłynąć niewielką łódką motorową, którą bez problemu można wypożyczyć w kilku miejscowościach w południowej części Zakynthosu. Obowiązkowo musimy tego spróbować, to będzie na pewno super zabawa.
* Gerkakas- plażę tą upodobały sobie żółwie Caretta- Caretta, na całej jej szerokości można natknąć się na liczne gniazda, przy dozie szczęścia może uda nam się zobaczyć jak żółwiki wykluwają się z jaj. A z tego co dowiedziałam się wczoraj właśnie rozpoczął się okres wylęgu :-)
* Xigia- plaża ta uznana została za naturalne SPA, a wszystko to zasługa podwodnych złóż siarki. Zapach pewnie będzie mało przyjemny, ale kąpiel na pewno bardzo uzdrawiająca i upiększająca ;-)
*Porto Vromi- to kolejna piękna plaża, w przecudnej zatoce, którą warto odwiedzić i spędzić na niej choć chwilę.
* Półwysep Keri, warto wybrać się tutaj za równo dla jaskiń jak i po to by podziwiać piękny zachód słońca.
* Przylądek Skinari to idealne miejsce wypadkowe do Błękitnych Grot, ale nie tylko, schodząc stromymi schodami w dół (schody znajdują się tuż obok tawerny) dochodzimy do miejsca, w którym można posnurkować pomiędzy skałami.
*Agios Sostis- miejscowość ta kojarzona jest z drewnianym pomostem, który łączy ląd z małą wyspeką, miejsce bajeczne i bardzo fotogeniczne.
* Zakynthos, Tsilivi
Te wszystkie miejsca chcemy zwiedzić na własną rękę autem. Podobnie jak na Krecie będziemy korzystać z usług lokalnej wypożyczalni, więc nie rezerwuję niczego wcześniej. Planujemy, wypożyczyć samochód na trzy dni, mam nadzieję że w tym czasie uda nam się zobaczyć to wszystko z powyższej listy. Zakynthos to niewielka wyspa, więc szanse są na to spore :-)
Z każdych wakacji trzeba też przywieźć ze sobą jakąś pamiątkę. Prócz magnesu na lodówkę i pocztówek, na pewno zaopatrzymy się w przepyszną oliwę z oliwek. Ta, którą kupiliśmy na Krecie, była wyśmienita i dobrze nam służyła, więc i na Zakynthosie musimy znaleźć oliwę wysokiej jakości. Wika jest olbrzymią fanką zielonych oliwek, więc w naszym bagażu obowiązkowo znajdzie się słoik z oliwkami. Warto też kupić alkohol: ouzo, Metaxe czy raki, ale według mnie te alkohole najlepiej smakują w słonecznej Grecji, w domu nie są już takie wyraziste. Miłą pamiątką są także oliwkowe mydełka, naturalne gąbki, czy naturalny pumeks odławiany u wybrzeży Zakynthosu. Zaopatrzymy się rówież w przyprawy, bo nie ma nic lepszego jak poczuć smaki wakacji w domowej kuchni. Czas pokaże co jeszcze przywieziemy z Grecji, z ogromnym zaciekawieniem będę odkrywać tajemnice wyspy. Tak szczerze mówiąc nie mogę się już doczekać greckiego słońca, morza i kuchni.

Kolorowe Jeziorka w Rudawach Janowickich

Kolorowe Jeziorka w Rudawach Janowickich

Nawet jadąc w rodzinne strony można odkryć coś nowego i ciekawego, a jeśli idzie to w parze z długim weekendem to mamy ku temu idealną okazję :-) Zaledwie 40 kilometrów od mojego rodzinnego domu na terenie Rudawskiego Parku Krajobrazowego, w miejscowości Wieściszowice znajdują się cztery magiczne jeziorka: żółte, purpurowe, błękitne oraz zielone. Przez ich teren przebiega zielony szlak, którym można dotrzeć na Wielką Kopę, najwyższy we wschodniej części Rudaw Janowickich szczyt (871 m.n.p.m).

Kolorowe Jeziorka: Żółte, Purpurowe, Błękitne
Turbacz z Polany Tobołów- Gorce z dzieckiem

Turbacz z Polany Tobołów- Gorce z dzieckiem

Po naszym ostatnim wypadzie w Gorce od razu wiedzieliśmy, że w bliższej, bądź dalszej przyszłości, tutaj powrócimy. Gdy w niedzielny poranek obudziły nas ciepłe promienie słońca, a planów jako takich na spędzenie tego dnia nie było, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do Koninek. Cel był jeden, najwyższy szczyt Gorców- Turbacz (1310 m.n.p.m).

Gorce
Dziecko w podróży

Dziecko w podróży

Czy podróżowanie z dzieckiem jest możliwe? Czy może być przyjemne? Kiedy jest odpowiedni czas by rozpocząć pierwsze wycieczki? Te i wiele innych pytań nasuwa się pewnie nie jednemu z rodziców, dla których podróżowanie to pasja i najlepszy sposób na spędzanie wolnego czasu. Ja jako mama trzyletniej obecnie dziewczynki mogę stwierdzić, że podróże z dzieckiem są jak najbardziej możliwe i bez wątpienia jest to niesamowite przeżycie. Jednak aby podróż z maluchem była miła i przyjemna dla wszystkich, trzeba przestrzegać kilku podstawowych zasad, o tym jednak w dalszej części.
Gdy nasza córeczka przyszła na świat postanowiłam, że od najmłodszych lat będę zaszczepiać w niej chęć poznawania świata i to na wszystkie sposoby. Uwielbiam gdy Wika u naszego boku uczy się odpowiedniego zachowania na górskich szlakach czy spacerować po mieście. Moje serce rośnie każdego dnia gdy widzę, że nasza mała dziewczynka z sercem na dłoni przyjmuje wszystkie nowości, nie ma nic wspanialszego od tego jak pokazywanie jej, że świat jest piękny i ma nam tak wiele do zaoferowania. Kocham gdy w jej oczach widać błysk na myśl o nowej przygodzie, lubię jej radosny śmiech gdy na trasie w górach szuka kolejnego oznaczenia szlaku,  uwielbiam gdy bez żadnego zastanowienia smakuje nowych rzeczy, gdy najmniejsze drobiazgi są dla niej cenniejsze niż najfajniejsze prezenty.

Dwa dni w Izraelu- Jerozolima i Betlejem

Dwa dni w Izraelu- Jerozolima i Betlejem

Ostatnie wydarzenia, które mają miejsce w Izraelu, spowodowały, że wspomnieniami powróciłam do mojej krótkiej, bo tylko dwudniowej, wizyty w tym jakże interesującym kraju. Bardzo mi smutno, że w miejscu, które jest niezwykle ciekawe, gdzie przeplata się historia kilku ważnych religii świata dochodzi do tak dramatycznych posunięć. W związku z tym, że nie wiele mogę z tym zrobić, a coś zrobić bym chciała, postanowiłam, że napiszę kilka słów o tym co tam odkryłam, a było to naprawdę piękne.
Do Izraela, a konkretnie do Jerozolimy i Betlejem, trafiłam w ramach wycieczki fakultatywnej podczas mojego pobytu w Egipcie. Byłam niesamowicie ciekawa tego co tam zobaczę i napawało mnie to bardzo dużą dozą entuzjazmu. Od razu na wstępie mogę stwierdzić, że dwa dni to stanowczo za mało, żeby móc nacieszyć się atmosferą jaka tam panuje, ale wystarczająco dużo, by chcieć tam kiedyś powrócić.

Naszym punktem startowym było Sharm el Sheikh, w związku z tym dojazd do granicy egipsko-izraelskiej zajął nam trochę czasu, potem nastąpiło jakże intrygujące przekroczenie granicy Izraela. Po raz pierwszy spotkałam się z tak trudną procedurą graniczną. Nim pierwsze osoby podeszły ze swoimi paszportami otrzymaliśmy informację, aby w żaden sposób nie prowokować celników granicznych, odpowiadać na zadawane pytania i zachowywać się spokojnie, bo inaczej mogą nas nie wpuścić do swojego kraju. Jeszcze przed wyjazdem z Polski dowiedzieliśmy się, że posiadanie w paszporcie pieczątek pochodzących z krajów nieprzychylnych Izraelowi (m.in Syria, Iran, Sudan, Liban) może być również powodem cofnięcia na granicy. Po upływie kilkudziesięciu minut udało nam się wejść na teren Izraela, gdzie czekał na nas autokar na ichniejszych tablicach rejestracyjnych. 
Po kolejnych kilkudziesięciu minutach dojechaliśmy do naszego pierwszego celu, do Jerozolimy. Nasze kroki skierowaliśmy na Górę Oliwną, z której to można podziwiać niezwykłą panoramę Miasta Trzech Religii. W oczy od razu rzuca się złota Kopułka na Skale, która jest najbardziej efektownym elementem Wzgórza Świątynnego. Wzgórze to jest bardzo ważne za równo dla chrześcijan, żydów jak i muzułmanów. Według pierwszych dwóch religii właśnie w tym miejscu Abraham miał złożyć ofiarę w postaci własnego syna, muzułmanie zaś wierzą, że Mahomet został tutaj wzięty do nieba. Kolejny punkt programu obejmował Ogrójec oraz Bazylikę Narodów.

Stara Jerozolima widziana ze szczytu Góry Oliwnej
Zachody słońca- na pograniczu dnia i nocy

Zachody słońca- na pograniczu dnia i nocy

Zachody słońca zawsze były dla mnie czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym, uwielbiam tą chwilę kiedy piękny, słoneczny dzień chyli się ku końcowi, by powitać równie piękną noc. Niestety odkąd mieszkamy na parterze nie mam zbyt wielu okazji delektować się tym spektakularnym widowiskiem. Dlatego też doceniam każde takie zjawisko, a nawet jestem gotowa wstać wcześnie rano by zahaczyć jeszcze o wschód słońca. 
Podczas naszego ostatniego pobytu w Małe Ciche mieliśmy szansę podziwiać jeden z takich zapierających dech w piersiach zachodów i muszę przyznać, że w górach przybiera on niezwykłą formę, z jednej strony widok gór odcinających się na ciemnym niebie, zaś z drugiej odcienie pomarańczy, złota i czerwieni, całość potrafi przekłuć swoją uwagę. Najpiękniejsze jednak zachody słońca miałam okazję podziwiać nie gdzie indziej jak nad naszym polskim morzem. Kto choć raz był nad Bałtykiem, ten wie że ten moment przyciąga na plażę tłumy ! Ja sama praktycznie każdego wieczoru wyczekiwałam, siedząc na piasku, na tą chwilę. Pod tym kątem jesteśmy szczęściarzami, bo bez względu na to do jakiej nadmorskiej miejscowości pojedziemy możemy mieć pewność, że będzie zachód słońca. Zastanawiałam się przez chwilę nad tym, który z zachodów utkwił mi najbardziej w pamięci i odpowiedź jest jedna, ten, który cieszył moje oczy w Łebie, gdzie razem z mężem spędzaliśmy nasze pierwsze wspólne wakacje :-)

Zachód słońca na plaży w Łebie 2006
Pamiątki z Polski

Pamiątki z Polski

Zupełnie przez przypadek, w trakcie poszukiwania informacji na temat pamiątek z Wielkiej Brytanii, wpadł mi w ręce anglojęzyczny artykuł dotyczący tego co warto kupić w Polsce. W zasadzie nigdy się nad tym nie zastanawiałam, co w oczach obcokrajowców może zasługiwać na miano pamiątki z pobytu w naszym kraju, a to co przeczytałam trochę mnie zaskoczyło :-)
Oczywiście na pierwszym miejscu wśród rzeczy, które warto przywieźć z Polski znalazły się hafty oraz polska ceramika, zachwalana przede wszystkim ta pochodząca z Bolesławca. Kolejne dwie pozycje z listy wywołały u mnie olbrzymi uśmiech, a były to nasze wielkanocne pisanki oraz znicze :-) Nie wiem dlaczego znicze okazały się atrakcyjnym souvenirem, ale najwidoczniej autor wspomnianego artykułu przebywał w Polsce tuż przed Dniem Wszystkich Świętych i uznał to za coś interesującego ;-)

Czarny Staw Gąsienicowy przez Dolinę Jaworzynki, powrót przez Boczań

Czarny Staw Gąsienicowy przez Dolinę Jaworzynki, powrót przez Boczań

Nasza miłość do Tatr jest na tyle poważna, że bardzo chętnie tutaj wracamy i gdyby nie kaprysy tegorocznego lata, które w górach potrafią pokrzyżować plany, spędzalibyśmy tutaj każdy weekend, uciekając od krakowskiego zgiełku i duchoty. Niestety uzależnieni jesteśmy od matki natury i musimy liczyć na jej łaskę, bądź nie łaskę w ilości podarowanego nam słońca. Na szczęście Tatry są na tyle blisko od nas, że możemy zdecydować o wyjeździe w te strony z dnia na dzień, więc chętnie korzystamy z tego przywileju.

Gaździnowa łąka
Morskie Oko z Palenicy Białczańskiej- Tatry z dzieckiem

Morskie Oko z Palenicy Białczańskiej- Tatry z dzieckiem

W oczekiwaniu na tegoroczne wakacje, które jeszcze nie wiem kiedy nastąpią, podziwiamy to co mamy najbliżej, czyli nasze kochane Tatry. Gdy tylko okazało się, że przed nami kilka słonecznych dni bez zastanowienia ruszyliśmy w ich kierunku. W poszukiwaniu ciszy i spokoju udaliśmy się do miejscowości Małe Ciche, gdzie w przytulnym gospodarstwie agroturystycznym (nocleg w Małe Ciche) serwującym przepyszne jedzenie oparte o wyroby własnej produkcji, z widokiem na góry, spędziliśmy fantastyczny, wydłużony weekend.

Widok z naszego okna
Praga w jeden dzień

Praga w jeden dzień

Długi weekend to idealny czas na odbycie dalszej, bądź bliższej podroży, my tegoroczny czerwcowy weekend spędziliśmy w moich rodzinnych stronach. Korzystając z tej okazji wybraliśmy się do Pragi, był to wypad jednodniowy, ale wyjątkowy, bo tylko we dwójkę. Nasze małe szczęście zostało z babcią.
Do Pragi wybraliśmy się samochodem, czeską granicę przekroczyliśmy w Świeradowie Zdrój. Zaraz po przekroczeniu granicy zatrzymała nas do kontroli czeska policja, na szczęście po sprawdzeniu dokumentów pojazdu i dowodów osobistych pojechaliśmy dalej. Do pokonania mieliśmy niecałe 190 km, więc po około 2 godzinach byliśmy u celu.
Planując podróż do Pragi sprawdziliśmy gdzie najlepiej będzie zostawić samochód, zdecydowaliśmy się na parking P+R przy Czarnym Moście (Černý Most), który mieścił się przy naszej trasie. Koszt parkingu jest niewielki, bo tylko 20 KC, w związku z tym cieszy się on ogromną popularnością. Oczywiście gdy przyjechaliśmy na miejsce oba parkingi były już pełne, szczęście jednak nam sprzyjało i po paru minutach jedno miejsce zwolniło się. Zaraz obok parkingu znajduje się początkowa stacja metra linii B (bilet 30 min to 24 KC), którą dojechaliśmy do stacji Mustek, tam przesiedliśmy się na linię A w kierunku Dejvicka i po przejechaniu dwóch stacji wysiedliśmy na Malostranska, tuż u podnóża Hradczańskiego Wzgórza.

Most Karola z brzegu Wełtawy 
Tianjin i jego uroki

Tianjin i jego uroki

Tianjin to blisko 4 milionowa metropolia położona około 120 km od Pekinu. To miasto o dwóch twarzach, składa się z głównego obszaru miejskiego, do którego zalicza się między innymi Downtown oraz z nowego obszaru miejskiego jakim jest Binhai. W Tianjin Binhai znajduje się specjalna strefa ekonomiczna, w której swe siedziby mają największe firmy świata, między innymi ta w której pracuję, w związku z tym najwięcej czasu spędziłam właśnie tutaj. Oczywiście w moim napiętym grafiku znalazł się też czas na wycieczkę do Downtown.

Old Culture Street w Downtwon
Beijing- Pekin i jego kolory

Beijing- Pekin i jego kolory

Pekin (Beijing jak brzmi jego chińska nazwa) to stolica Państwa Środka, miasto, które od razu robi wrażenie. Jest to ośrodek administracyjno- kulturalno- przemysłowy. Turystów przyciągają tutaj przede wszystkim wspaniałe zabytki i trudna do opisania magia. Po kilku dniach pobytu w Tianjin- Binhai, w którym przede wszystkim dominują wieżowce i biurowce, pierwsze co rzuciło mi się w oczy w Pekinie to duża ilość zieleni, której niestety i tak jest za mało, biorąc pod uwagę ilość smogu, który prześladuje to miasto.
Aby zobaczyć Pekin trzeba mu poświęcić co najmniej dwa dni, my niestety miałyśmy tylko jeden dzień, w związku z tym nasze tournee po Pekinie było bardzo intensywne.

Zakazane Miasto z Parku Jingshan
Great Wall- Wielki Mur Chiński

Great Wall- Wielki Mur Chiński

Spacer po Wielkim Murze to obowiązkowy punkt programu podczas pobytu w Chinach. Było to od zawsze moje marzenie, a marzenia są po to żeby je realizować i zrobiłam to już w pierwszy weekend. Chętnych na tą wycieczkę nie brakowało, więc wybraliśmy się całą grupą, busem podstawionym pod nasz hotel (koszt wynajmu busa dla 17 osób-3500 RMB). Zbiórka była zaplanowana na 6:15, mimo wczesnej pory każdy stawił się punktualnie. Zdecydowaliśmy, że pojedziemy do Badaling, na jeden z odrestaurowanych odcinków muru o długości 5 kilometrów. Badaling jest bardzo dobrze przygotowany turystycznie, jest tam mnóstwo restauracyjek, sklepików oraz punktów z pamiątkami. Z racji bliskiej odległości tego miejsca od Pekinu jest on bardzo popularny, podobno my i tak mieliśmy szczęście, gdyż w szczycie sezonu ludzi jest znacznie więcej. Bilet wstępu to jedyne 45 RMB (1RMB to około 0,50PLN), a emocje i wrażenia są bezcenne, nawet tłum ludzi nie jest w stanie zakłócić tych wszystkich pozytywnych odczuć. 

Wielki_Mur_Chiński_jak_zorganizować_wycieczkę
Chiny 11.05-30.05.2014- pierwsze godziny

Chiny 11.05-30.05.2014- pierwsze godziny

Moja wielka przygoda z Chinami rozpoczęła się oficjalnie 10 maja. Wszystkie przyjemności związane z rezerwacją biletów lotniczych, a także hotelu spoczęły na moim pracodawcy, mnie pozostało tylko przyjąć do wiadomości plan podróży.
Mój lot został podzielony na dwa etapy, najpierw przelot z Krakowa do Frankfurtu, gdzie czekał mnie 5 godzinny postój, następnie 10-godzinny lot do Pekinu. Po raz pierwszy miałam przyjemność skorzystać z linii lotniczych Luftahansa i muszę przyznać, że nawet lot w klasie ekonomicznej może być przyjemny. Już podczas przelotu do Franfkurtu doceniłam tą markę, gdy na moim stoliku pojawiło się całkiem dobre śniadanko. Pobyt na frankfurckim lotnisku przeleciał w mgnieniu oka, sklepy Duty Free i niemieckie piwo potrafią odpowiednio zająć czas.

Na frankfurckim lotnisku
Chińskie przygotowania...

Chińskie przygotowania...

WIZA
Przed wyjazdem do Chin należy pamiętać, o tym że obowiązkowo musimy postarać się o wizę wjazdową na teren Państwa Środka. Na stronie chińskiej ambasady w Polsce można znaleźć wszystkie niezbędne informacje. Aby otrzymać wizę turystyczną musimy przedłożyć paszport (ważny minimum 6 miesięcy), wniosek wizowy ze zdjęciem takim jak do paszportu, potwierdzenie rezerwacji lotu w obie strony oraz potwierdzenie rezerwacji hotelu, przy wyjazdach służbowy wymagane jest jeszcze zaproszenie. Uzupełniając wniosek należy pamiętać o tym, że musi on być wypełniony bezbłędnie (bez skreśleń czy zamazań) oraz o tym, że każde pole musi być zapełnione, jeżeli jakaś pozycja nas nie dotyczy wpisujemy N/A. Czas oczekiwania na wizę w trybie normalnym to około 4 dni robocze, można też, za dodatkową opłatą, wnioskować o wizę w trybie ekspresowym, wówczas jest ona do odbioru w następnym dniu roboczym. O wizę powinniśmy starać się osobiście, Ambasada Chińskiej Republiki Ludowej ma swoją siedzibę w Warszawie. Ważność wizy turystycznej wynosi 3 miesiące z dopuszczalną liczbą wjazdów 1 lub 2, w przypadku innych typów wiz można wjechać na terytorium Chin tyle razy, ile podano na wniosku i przebywać tylko taką ilość dni, jaką podaliśmy. Każdorazowy okres pobytu liczy się od dnia wjazdu na terytorium Chin.

Czas na Chiny...

Czas na Chiny...

Zupełnie niespodziewanie, a może nie tak do końca niespodziewanie, okazało się dziś, że 10 maja wyjeżdżam na 3 tygodnie do..... Chin :-)
Wyjazd służbowy, co oczywiście ma swoje mocne i słabe strony :-) Największym plusem jest to, że wszystkie koszty pokrywa firma, a drugim plusem są dwa weekendy, które mamy dla siebie :-) Więc mur chiński będzie mój i to jeszcze w tym roku :-) Największym minusem jest niestety fakt, że moja rodzinka nie jedzie ze mną  i to że czeka mnie naprawdę duuuużo pracy.
Hmmm... czas zacząć przygotowywać się do wyjazdu, pierwszym krokiem będzie znalezienie ciekawego przewodnika !

Stare Wierchy z Polany Tobołów- Gorce z dzieckiem

Stare Wierchy z Polany Tobołów- Gorce z dzieckiem

Jakie święta są najlepsze? Dla nas takie, które możemy spędzić aktywnie. Rano przywitało nas piękne słońce, więc jednogłośnie stwierdziliśmy, że jedziemy na wycieczkę, daliśmy sobie tylko jeden warunek, jedziemy nie dalej niż 100 km od Krakowa, żeby nie wpakować się w korki w drodze powrotnej. Większość moich propozycji niestety nie mieściła się w narzuconym limicie kilometrowym, na szczęście wpadliśmy na pomysł, że można by odwiedzić Koninki. 

Polana Kalatówki z Kuźnic

Polana Kalatówki z Kuźnic

Podobno jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale dwie z pewnością tak :-)
W ten weekend z ogromną radością powitaliśmy wiosnę, aby godnie uczcić nadejście tej jakże cudownej pory roku wybraliśmy się na wycieczkę w nasze kochane Tatry. W związku z tym, że na szlakach w niektórych miejscach wciąż można doszukać się zimy (nas też ta przyjemność nie ominęła), wybraliśmy jedną z najłatwiejszych tras, udaliśmy się na poszukiwanie krokusów na Kalatówki. Trasa rozpoczyna się w Kuźnicy, tuż obok kolejki górskiej na Kasprowy Wierch. Z racji zakazu ruchu, który nie obowiązuje tylko lokalnych, do Kuźnic można dojść spacerkiem z Zakopanego lub podjechać busem (koszt 3 zł od osoby). Interesujący nas niebieski szlak jest krótki (około 2 km) z bardzo łatwym podejściem, na którym nawet nasza kochana trzylatka poradziła sobie bez problemu. Pierwszy raz obyło się bez noszenia jej na barana, więc ramiona tatusia naprawdę to doceniły ;-) Droga po całości pokryta jest kamieniami, przez jakiś czas idzie pod górkę, ale jakimś cudem w ogóle jest to nieodczuwalne, może dlatego, że trasa wiedzie przez las i zapach igieł jest tak orzeźwiający, że spacer jest czystą przyjemnością? W normalnych warunkach (czyt. bez małego towarzysza) można dojść do celu w około pół godziny, nam jednak zeszło trochę dłużej. Aby naszej małej córeczce droga nie przykrzyła się wymyśliliśmy zabawę - kto pierwszy znajdzie namalowany symbol szlaku na naszej trasie, śmiechu było co nie miara, a i korzyść ogromna, bo potrenowaliśmy spostrzegawczość Wiki. Gdy doszliśmy pod schronisko na Kalatówkach naszym oczom ukazał się bajeczny widok na Kasprowy Wierch i na polanę usianą krokusami. Czym prędzej zajęliśmy miejsce na zboczu pagórka, wystawiliśmy buzie do słońca i chłonęliśmy panującą wokół nas atmosferę. Akumulatory naładowaliśmy w 100%. Po obowiązkowej sesji zdjęciowej powróciliśmy do Zakopanego, naszą wyprawę tradycyjnie zakończyliśmy w naszej ulubionej gospodzie Kolibecka, zupa gulaszowa nigdzie nie smakuje tak dobrze jak tutaj :-) 

Bolonia w lutym z dzieckiem

Bolonia w lutym z dzieckiem

Nasza wyprawa do Bolonii za nami, Włochy po raz kolejny nas nie rozczarowały, włoska pizza, lody, tortellini z parmezanem nigdzie nie smakują tak dobrze jak tutaj. Nawet nasza mała córeczka staje się coraz większą fanką włoskiej kuchni i głośno dopominała się o kolejny kawałek pizzy, a tortellini z sosem bolońskim znikało z talerza w ekspresowym tempie. Pogoda jak na luty również nam się udała, więc bardzo miło spędziliśmy czas na świeżym powietrzu.
Nasz lot trwał około 1,5 godziny, więc ledwo usadowiliśmy się w fotelach, a zaraz trzeba było wysiadać. Wika była zachwycona tą podniebną przygodą i z wielką radością przywitała zarówno start jak i lądowanie.

Objazdówka po Tunezji 2009

Objazdówka po Tunezji 2009

Czasami los potrafi się do nas uśmiechnąć, tak właśnie było w przypadku mojego wypadu do Tunezji. Dzięki pewnej znajomości udało mi się wkręcić na wyjazd studyjny dla pracowników biur podróży. Cena była mega atrakcyjna, bo nie przekraczała kwoty 1000 zł, a program wycieczki był niezwykle bogaty. Podczas 7-dniowego pobytu miałam okazję pojechać na dwudniową objazdówkę po południowej Tunezji, podziwiać Mauzoleum Burgiby w Monastirze, Medinę w Sousse, piękny Port el Kantaoui, stolicę kraju Tunis oraz bajeczne Sidi Bou Said.

Tunezyjska plaża
Paryż 2010, 2008 i jednodniówka w Etretat

Paryż 2010, 2008 i jednodniówka w Etretat

Paryż zawsze będę darzyć ogromnym sentymentem, a to dlatego że miałam przyjemność mieszkać w tym cudownym mieście prawie rok na przełomie 2003 i 2004 roku. Od tamtego momentu w Paryżu byłam dwa razy w 2008 i 2010, za każdy razem leciałam liniami Easyjet na lotnisko Charles de Gaulle.
Paryż to miasto zakochanych i chociaż raz trzeba tutaj przyjechać, zobaczyć miasto z Wieży Eiffla, bądź cudowną panoramę Paryża z wieżą Eiffla w tle z wieżowca Montparnasse, wybrać się do Disneylandu, przejść się po Polach Elizejskich, zobaczyć Mona Lisę w Muzeum Luwru czy obrazy impresjonistów w Muzeum d'Orsay. Paryż ma naprawdę wiele do zaoferowania, szampan czy czerwone wino najlepiej smakują właśnie tutaj, zwłaszcza jak można się delektować tymi trunkami na tle wieży Eiffla. Warto też skusić się na ślimaki, śmierdzące sery z bagietką czy francuskie rogaliki, chociaż dla mnie najlepsze pod słońcem są pain au chocolat. Paryż jest piękny o każdej porze roku i dnia, wieczorem o każdej pełnej godzinie Wieża Eiffla migocze milionami światełek, ten widok zawsze wywołuje wielkie WOW. Na pewno jeszcze kiedyś tutaj wrócę, w końcu muszę Paryż pokazać naszej córeczce.

PARYŻ 2010

22.03.2010 Yes , I will :-)
Rzym- nasza włoska podróż poślubna

Rzym- nasza włoska podróż poślubna

Rzym od zawsze był moim marzeniem, spełniło się ono w 2010 roku, była to nasza podróż poślubna i jednocześnie nasz pierwszy wypad w trójkę. Wika zwana jeszcze wtedy fasolką, tę podróż odbyła bezpiecznie w moim brzuszku. Do Rzymu dostaliśmy się samolotem Ryanaira, nocowaliśmy w hotelu Stella przy via Castelfidardo. Wybór hotelu był bardzo trafny z dwóch powodów, po pierwsze było to bardzo dobre miejsce wypadowe, po drugie niedaleko hotelu znajdowała się najlepsza pod słońcem restauracja La Famiglia.
Nasz program zwiedzania był bardzo intensywny i w zasadzie zaraz po ulokowaniu się w pokoju hotelowym wyruszyliśmy na podbój miasta. Swoje pierwsze kroki skierowaliśmy ku bazylice Maria Maggiore, a stamtąd udaliśmy się na plac Wenecki, następnie Forum Romanum, Koloseum i na zakończenie dnia Fontanna di Trevi.

Nasze podróże po Polsce- wracając wspomnieniami cz. V

Nasze podróże po Polsce- wracając wspomnieniami cz. V

Naszych podróży po Polsce było bardzo dużo, poniżej przedstawię tylko te które spędziliśmy w towarzystwie Wiktorii. O ile tylko się da na podboje zabieramy ze sobą rowery i w taki sposób przemieszczamy się po okolicy. Uwielbiamy jeździć w Tatry i Pieniny, do zaliczenia wciąż mamy Bieszczady. Z dalszych kierunków chcemy wybrać się na Mazury oraz w Góry Stołowe.

Dominikana 2013

Dominikana 2013

Wakacje na Dominikanie już za nami, jakbym miała ująć całą naszą wyprawę tylko w dwóch słowach, to brzmiały by one " boski relaks", ale ja to ja, więc na dwóch słowach nie mogę tego wpisu zakończyć  ;-) A więc zacznę od początku, czyli od dnia wylotu :-)

Dominikana_wakacje_w_raju
Wenecja oraz Lazurowe Wybrzeże autem z dzieckiem na pokładzie

Wenecja oraz Lazurowe Wybrzeże autem z dzieckiem na pokładzie

Po małych przebojach, po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw udało nam się wyjechać na wakacje i dotrzeć do naszego pierwszego postoju- do Wenecji. Droga była długa i męcząca, ale rekompensatą były piękne krajobrazy, które mijaliśmy. Niestety z pierwszego etapu podróży brak jakichkolwiek zdjęć, bo okazało się, że w aparacie był rozładowany akumulator. Początkowo planowaliśmy wyjazd na godzinę 3:00, jednak uznaliśmy, że wyjedziemy wcześniej i już o 21:00 8.06.2013 rozpoczęła się nasza wyprawa. W mgnieniu oka pokonaliśmy odcinek do granicy z Czechami. W Czechach szybko okazało się, że nocna jazda nie jest aż taka przyjemna jak nam się wydawało, więc obowiązkowo za Brnem zatrzymaliśmy się na 2,5 godzinną drzemkę, dzięki której nabraliśmy sił do dalszej jazdy i dłuższe postoje nie były już potrzebne. Droga przez Austrię ciągnęła się niemiłosiernie, choć trzeba przyznać, że kraj bardzo ciekawy, zielony i górzysty. Nam jednak spieszno było do Włoch, gdzie chcieliśmy się zatrzymać się na pyszną włoską kawę. Granicę przekroczyliśmy w okolicach Tarviso, koło godziny 13:00 byliśmy już w Mestrze u Gianniego. Po ulokowaniu się w pokoju i krótkiej przerwie na oddech wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy na mały rekonesans i na obiad. Mestre to spokojne, zwyczajne miasteczko, niczym szczególnie się nie wyróżniające, oddalone od Wenecji około 20 minut autobusem (przystanek mieliśmy tuż za rogiem). Szybko udało się nam znaleźć przyjemną restaurację, zdążyliśmy tuż przed sjestą. Zamówiliśmy szybciutko na wynos dwie pizze, które ze smakiem zjedliśmy w ogrodzie. Po jakże zadowalającym posiłku ruszyliśmy w kierunku Wenecji.

 Budapeszt z dzieckiem 20-22.10.2012- wracając wspomnieniami cz.II

Budapeszt z dzieckiem 20-22.10.2012- wracając wspomnieniami cz.II

18.09.2012 21:19
Urlop zaklepany, nocleg zarezerwowany i opłacony, walizka spakowana, więc przed nami cudowny weekend w Budapeszcie:-) Będziemy testować zupełnie nową dla nas opcję noclegów, wynajęliśmy mieszkanie przez stronkę www.airbnb.pl. Na portalu tym ludzie z całego świata wrzucają ogłoszenia o wynajmie mieszkań, domków czy pokoi, przekrój cenowy przeróżny, wszystko zależy od atrakcyjności miejsca i standardu lokalu. Jeśli wszystko będzie ok i wrócimy zadowoleni to pewnie jeszcze nie raz skorzystamy z ich usług :-)

23.10.2012 16:49
Jesteśmy już w Krakowie, spędziliśmy w Budapeszcie trzy bardzo słoneczne dni. Wyjechaliśmy w sobotę o 4:30 a na miejsce dotarliśmy o 11:00. Aby dojechać na Węgry musieliśmy przejechać całą Słowację, trochę ten przejazd trwał, gdyż była mgła, poza tym Słowacy są bardzo przepisowymi kierowcami, więc zwalniali na każdym znaku ograniczającym prędkość :-) Po ulokowaniu się w wynajętym przez nas mieszkaniu udaliśmy się na podbój miasta. Pierwsze kroki skierowaliśmy w stronę budapesztańskiego Parlamentu, to najbardziej charakterystyczny obiekt tego miasta, obok mostów łączących dwa brzegi Dunaju. Spacerując wzdłuż rzeki dotarliśmy do Wzgórza Zamkowego. gdzie prócz zamku znajduje się piękny kościół Św. Macieja oraz Wieża Rybacka, z której rozpościera się bajeczny widok na pesztańską część miasta. Wieczorem mieliśmy wyjść na nocne podziwianie Budapesztu, ale padliśmy wszyscy w trójkę już o 19:00 :-) Kolejny dzień był równie aktywny, udaliśmy się najpierw na Most Małgorzaty a stamtąd na wyspę o tym samym imieniu. Wyspa służy Budapesztańskim mieszkańcom jako centrum do uprawiania joggingu i spacerowania. Potem przejechaliśmy się tramwajem nr 2, który po stronie Pesztu przejeżdża obok najważniejszych zabytków. Naszą przejażdżkę zakończyliśmy przy Moście Wolności, który doprowadził nas do Wzgórza Gellerta. Po wdrapaniu się na gigantyczną górę (z wózkiem i Wiktorią w środku to był wyczyn) naszym oczom ukazała się cudowna panorama na miasto z każdej strony, aż miło było usiąść na ławce i odpocząć w takiej scenerii. Tego samego dnia zaliczyliśmy zaległy wieczorny spacer, Wiktoria smacznie spała w wózku a my na Wieży Rybackiej wypiliśmy Tokaja :-) W ostatnim dniu pojechaliśmy w stronę Lasku Miejskiego i zaliczyliśmy relaksacyjne kąpiele w termach Szechenyia. Było bosko, niektóre baseny miały po 38st., Wika aż piszczała z radości tak się jej podobało pływanie w cieplutkiej wodzie. Ogólnie wyjazd udany, zjedliśmy pyszną węgierską gulaszową, popularnego langosza oraz rozpływające się w buzi salami. Wika miała alergię na łóżeczko turystyczne, które wstawiła nam właścicielka mieszkania, więc spała z nami. Mieszkanie które wynajęliśmy przez stronkę www.airbnb.pl nie wyglądało dokładnie tak jak na zdjęciach (zdjęcia były zdecydowanie lepsze), ale było ok. Budapeszt to miasto które spokojnie da się zwiedzić w trzy dni i według mnie to jest wystarczająca długość czasu. Budapeszt to bardzo fajnie miejsce na wyjazd z dzieckiem, więc polecamy wszystkim rodzicom.

Budapesztański Parlament
Kreta z dzieckiem- wracając wspomnieniami cz. I

Kreta z dzieckiem- wracając wspomnieniami cz. I

Grecja od dawna była naszym marzeniem, a marzenia są po to żeby je realizować. Długo zastanawialiśmy się nad tym, którą grecką wyspę wybrać no i ostatecznie zdecydowaliśmy się na przepiękną Kretę. Były to nasze pierwsze zagraniczne wakacje we trójkę, a dla naszej córki wyjazd ten był niekończącą się listą pierwszych razów.

24.06.2012
Witamy z Krety z hotelu Ariadne w Agios Nikolaos :-)
Do hotelu dojechaliśmy przed godziną 23:00. Wika lot zniosła bardzo dobrze, startu nawet nie zauważyła, grzecznie siedziała na moich kolanach, przypięta do mojego pasa, przy lądowaniu troszkę marudziła, ale wystarczyło ją czymś zainteresować i od razu była uśmiechnięta. Gorzej było w drodze z lotniska, młoda była bardzo śpiąca i głodna i niestety skończyło się to głośnym płaczem.
W hotelu szybko trafiliśmy do swojego pokoju, który jest bardzo fajny, przestronny, pomiędzy dwoma basenami i z pięknym widokiem na morze. Byłam mile zaskoczona, bo zamówione przez nas łóżeczko stało już w pokoju, więc Wika po flaszce mleka od razu poszła spać a my jeszcze posiedzieliśmy z powitalnym drinkiem na tarasie.

Na lotnisku w Pyrzowicach
Dlaczego nie...?

Dlaczego nie...?

Już od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem stworzenia bloga, w którym mogłabym opisywać wszystkie nasze podróże zarówno te bliskie jak i te dalekie. I oto dziś wreszcie dojrzałam do tego i mam swój własny blog o podróżowaniu :-)
Będę pisać przede wszystkim o wycieczkach z naszą córką, ale wrócę wspomnieniami również do tych wyjazdów z przed ery Wiktorii :-) Mam nadzieję, że nigdy nie braknie mi tematu na kolejnego posta, w końcu świat jest taki duży i jest tyle cudownych miejsc, w których warto się znaleźć choćby na chwilę.

Rodzinnie :-)
Copyright © RODZINNIE DOOKOŁA ŚWIATA , Blogger