Czarny Staw Gąsienicowy przez Dolinę Jaworzynki, powrót przez Boczań

Nasza miłość do Tatr jest na tyle poważna, że bardzo chętnie tutaj wracamy i gdyby nie kaprysy tegorocznego lata, które w górach potrafią pokrzyżować plany, spędzalibyśmy tutaj każdy weekend, uciekając od krakowskiego zgiełku i duchoty. Niestety uzależnieni jesteśmy od matki natury i musimy liczyć na jej łaskę, bądź nie łaskę w ilości podarowanego nam słońca. Na szczęście Tatry są na tyle blisko od nas, że możemy zdecydować o wyjeździe w te strony z dnia na dzień, więc chętnie korzystamy z tego przywileju.

Gaździnowa łąka

W związku z tym, że nasze zadowolenie dotyczące naszej ostatniej kwatery było bardzo duże i tym razem zatrzymaliśmy się u Gaździny Ludwiny w Małym Cichym, zasadniczą różnicą było tylko to, że tym razem byliśmy we trójkę, dzięki czemu mogliśmy zdecydować się na trudniejszy szlak, a jak się później okazało mogliśmy zaliczyć nawet dwa. Zanim jednak dojdę do punktu kulminacyjnego oraz do pękania z dumy z powodu naszej Wiki, powiem parę zdań na temat naszego leniwego pierwszego dnia, a raczej popołudnia, które spędziliśmy na gaździnowej łące.
Gaździnowa łąka to bardzo przyjemne miejsce do wylegiwania i odpoczynku, co przed kolejnym forsującym dniem było niezwykle istotne, dodatkowym jej walorem i to bardzo dużym jest to, że z jej szczytu rozpościera się bajeczny widok na polskie i słowackie Tatry. Ostatnim razem gdy tam się wdrapaliśmy, a łatwe to nie było z powodu krowich niespodzianek ukrytych w trawie, widok ten schowany był za gęstą płachtą chmur. Tym razem jednak było nam dane nacieszyć oczy i nawet mieliśmy szansę podziwiać piękny zachód słońca. 



Kolejny dzień rozpoczął się dla nas wcześnie rano, chcieliśmy wyruszyć na szlak jak najszybciej, bo wyznaczona przez nas trasa była dosyć wymagająca. Naszym celem był kolejny z tatrzańskich stawów- Czarny Staw Gąsienicowy. Początek trasy rozpoczął się w Kuźnicach, do wyboru mieliśmy dwa szlaki niebieski przez Boczań oraz żółty przez Dolinę Jaworzynki. Postanowiliśmy, że pójdziemy szlakiem żółtym, a wrócimy niebieskim.



Odcinek przez Dolinę Jaworzynki to spokojny i bardzo przyjemny spacer, idąc tą ścieżką możemy podziwiać dominujące nad doliną szczyty Wielkiej i Małej Królowej Kopy, Kopę Magury oraz Jaworzyńską Czubę, dla dzieci dużą atrakcją będzie płynący tędy okresowo Potok Jaworzynki, który  radośnie szumi i chłodzi w gorące dni. Po kilkunastu minutach trasa zaczyna piąć się ostro w górę i tak jest aż do Przełęczy między Kopami.

Dolina Jaworzynki



Im wyżej wspinamy się w górę, tym piękniejsze widoki ukazują się naszym oczom, dzięki temu zmęczenie nie jest aż tak dokuczliwie, a przestrzeń i świeże powietrze dodają energii. Dolinę Jaworzynki zostawiamy za sobą daleko w dole. Nasz szlak wiedzie nas miejscami pomiędzy gęstymi kosodrzewinami, przez zbocze Małej Kopy Królowej dochodzimy do Przełęczy między Kopami, gdzie żółty szlak łączy się z niebieskim prowadzącym przez Boczań.  


Dolina Jaworzynki z Przełęczy między Kopami


Boczań
W tle szczyt Giewontu z charakterystycznym krzyżem
Przełęcz między Kopami 1499 m n.p.m.

W tym miejscu warto zatrzymać się na krótki postrój, by następnie ruszyć w kierunku Schroniska PTTK "Murowaniec" przy Hali Gąsienicowej. Odcinek ten jest już znacznie spokojniejszy, trasa głównie opada w dół. Po kolejnych kilkunastu minutach naszym oczom ukazują się pierwsze zabudowania Hali Gąsienicowej. Dochodzimy do skrzyżowania ścieżek, jedna z nich prowadzi nas pod schronisko, my zaś decydujemy się na drugą pod Czarny Staw Gąsienicowy.  


Hala Gąsienicowa
Hala Gąsienicowa 1514 m n.p.m
Hala Gąsienicowa
W tle Kościelec i Mały Kościelec
Dojście do Czarnego Stawu Gąsienicowego zajmuje nam około 40 minut. Szlak z jednej strony przytulony jest do skał, z drugiej strony ostro opada w dół tworząc przepaść, idąc z dzieckiem na tym odcinku trzeba bardzo uważać, zwłaszcza gdy mijamy idących w drugą stronę turystów. Miejscami trzeba się jeszcze trochę pomęczyć, zwłaszcza pod sam koniec gdy ścieżka wiedzie pod górę, ale dla tych widoków, które tam zastajemy naprawdę warto. 
Czarny Staw Gąsienicowy położony jest na wysokości 1620 m n.p.m., to czwarte co do głębokości jezioro tatrzańskie, w porównaniu do Morskiego Oka jest tutaj znacznie mniej turystów, albo my mieliśmy szczęście i trafiliśmy tam w dobrym momencie :-) Z brzegu jeziora można podziwiać szczyt Kościelca. Nad Czarnym Stawem można spotkać kaczki krzyżówki, ale z racji ochrony ekosystemu pod żadnym pozorem nie można ich dokarmiać. Zatrzymujemy się tutaj na godzinny postój, by zregenerować nasze siły. Pogoda była piękna, więc tym bardziej nasz odpoczynek był udany. Następnie udaliśmy się w drogę powrotną do Murowańca. 

Szlak wiodący do Czarnego Stawu Gąsienicowego
Czarny Staw Gąsienicowy 1620 m n.p.m.
Dowód na to że tu dotarliśmy :-)

Do rodzinnego albumu




W Murowańcu zrobiliśmy jeszcze jeden postój, na zakupionej w schronisku pocztówce odbiłam kolejną pieczątkę potwierdzającą zdobycie szlaku, a naszej małej dzielnej turystce wręczyliśmy dyplom dotarcia do schroniska. Murowaniec cieszy się dużą popularnością, w związku z tym trudno było tu znaleźć wygodne miejsce na odpoczynek. Po około półgodzinnej przerwie postanowiliśmy wrócić do Kuźnic, przez Przełęcz między Kopami i dalej niebieskim szlakiem przez Boczań


Trasa przez Boczań jest niezwykle malownicza, gdyż przez pewien odcinek idziemy jego zboczem, potem dopiero wchodzimy do lasu i atrakcyjność tego szlaku maleje, męczące zejście w dół po kamieniach jest uciążliwe, więc z radością docieramy do Kuźnic i wracamy do naszej Gaździny, by na drugi dzień znów zdobyć kolejny szlak.


Z racji dosyć niepewnej pogody, w kolejnym dniu decydujemy się na szlak na Halę Kondratową, który również rozpoczyna się w Kuźnicach i prowadzi przez Kalatówki. W kasie Tatrzańskiego Parku Narodowego zaopatrujemy Wikę w jej własną książeczkę GOT, co wywołuje u niej bardzo dużą falę radości, na myśl, że będzie mogła zbierać do niej pieczątki z górskich wypraw. Trasa nie jest długa, bo trochę ponad godzinę, nie jest też trudna. Przez większość czasu biegnie przez las i gdyby nie to, że zaczęło kropić, to spacer ten byłby bardzo miły.  Po wyjściu z lasu naszym oczom ukazuje się Hala Kondratowa oraz schronisko PTTK, które było naszym celem. Po godzinnej przerwie, po pysznym kawałku piernika wróciliśmy do Kuźnic i jak się później okazało był to ostatni dzwonek przed oberwaniem chmury i wielkim deszczem, który dopadł nas na szczęście już w aucie w drodze do Krakowa.


Polana Kalatówki
Hala Kondratowa
Schronisko PTTK przy Hali Kondratowej


Setki drzew ściętych w wyniku uszkodzenia po przejściu Halnego


Na sam koniec postanowiłam, że trochę pozachwycam się naszą córką. Wybierając kolejny górski szlak szukałam informacji w internecie czy droga do Czarnego Stawu Gąsienicowego nie jest zbyt męcząca dla 3-latki. Opinie były różne, postanowiliśmy jednak że zaryzykujemy i ryzyko nam się opłaciło, bo Wiki pokazała, że jest silna i dzielna. Mimo wszystkich trudności poradziła sobie na szlaku bardzo dobrze, trzymała dyscyplinę, szła uśmiechnięta i zadowolona prosto przed siebie. Na Zawrat jeszcze jej nie zabierzemy, ale kto wie co będzie w przyszłości ;-) Nie mogę wyjść z podziwu jak dobrą kondycję ma nasze dziecko, jak łatwo pokonuje kolejne odcinki na swoich małych nóżkach :-) Jest wspaniała i na pewno jeszcze zdobędziemy razem nie jeden szlak :-) Oczywiście po raz kolejny stała się źródłem zainteresowania wśród turystów, którzy zmierzali w tą samą stronę co my i oni również byli pełni uznania dla naszej małej turystki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © RODZINNIE DOOKOŁA ŚWIATA , Blogger