Lot paralotnią ze Śnieżnicy, czyli Beskid Wyspowy z lotu ptaka

Marzenia są po to, żeby je spełniać, a nie tylko o nich śnić i jedno z moich właśnie się zrealizowało, a wszystko to dzięki Prezentowi Marzeń :-) O locie paralotnią myśleliśmy już od dawna, a gdy jeszcze dowiedzieliśmy się, że takie loty odbywają się nad malowniczym Beskidem Wyspowym to od razu zapragnęliśmy wzbić się w powietrze. Na lot paralotnią wybraliśmy się pod koniec czerwca, ale wtedy, ze względu na niekorzystną pogodę, udało się polecieć tylko Tomkowi, o czym pisaliśmy tutaj. Ja musiałam poczekać, jak się okazało, aż do września, nie ma jednak tego złego, bo wreszcie się doczekałam i przeżyłam jedną z najwspanialszych przygód w moim życiu. 

Lądujemy




Mój lot paralotnią, tak samo jak poprzednim razem, miał odbyć się ze Śnieżnicy, jednego ze wzniesień w Beskidzie Wyspowym. Na szczycie stawiłam się o godzinie 14:00. Gdy tylko podeszliśmy do miejsca startu od razu na twarzy poczułam przyjemny podmuch wiatru, wiedziałam już, że tym razem wszystko pójdzie zgodnie z planem. Potem przyszła pora na kilka minut przygotowań (zapinanie uprzęży, przypięcie do skrzydła) oraz krótki instruktaż jak zachować się podczas startu, lotu oraz lądowania. Znów oczywiście usłyszałam, że najważniejszy podczas startu jest bieg, więc gdy tylko padła komenda "biegnij" wyrwałam do przodu ile sił w nogach. Tak bardzo się na tym skupiłam, że nawet nie zwróciłam uwagi na moment, w którym poderwało mnie od ziemi :-) I nagle okazało się, że jestem już w powietrzu :-)

Malownicze widoki polany widokowej na Śnieżnicy
To pomarańczowe skrzydło to właśnie nasz tandem

Gdy tylko rozejrzałam się dookoła oniemiałam z zachwytu, a wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Wszystkie obawy jakie do tej pory miałam, a nie ukrywam, że trochę mnie ten lot przerażał, w mig uleciały. Spoglądałam to w jedną, to w drugą stronę, nie mogąc wciąż uwierzyć, że naprawdę to zrobiłam. Widoki dookoła nas były po prostu cudowne, a po głowie krążyła tylko jedna myśl "Chwilo trwaj" :-) 




Miłe pikanie jednego z urządzeń dawało nam znać, że wznosimy się coraz wyżej i wyżej i oto w tym wszystkim właśnie chodzi, wzbić się jak najwyżej i lecieć przed siebie, gdzie wiatr nas poniesie. Profesjonalizm mojego pilota było widać od samego początku, więc mogłam się zrelaksować i cieszyć oczy malowniczymi krajobrazami. Tego dnia było widać nawet Tatry, więc nie mogłam sobie wymarzyć lepszych warunków do latania. Nie widzieć kiedy minęło 20 minut odkąd wzbiliśmy się w powietrze. Powoli więc zaczęliśmy obniżać nasz lot i podchodzić do lądowania, gdy uderzyliśmy o ziemię, nawet tego nie poczułam, przypominało to skok na stertę poduszek. Poczekaliśmy aż nasze skrzydło swobodnie opadnie, a potem mogłam się już wypiąć i podzielić wrażeniami z czekającą na mnie na lądowisku rodzinką. 





Podchodzimy do lądowania




Serce biło mi szybciej jeszcze przez kilkanaście minut po wylądowaniu. To było naprawdę niesamowite przeżycie, które już na zawsze zapisze się w mojej pamięci, a widok na Beskid Wyspowy z "lotu ptaka" mam wciąż przed swoimi oczami.

Cenne wskazówki:
* na lot paralotnią najlepiej ubrać się w długie spodnie i długi rękaw oraz wygodne, wiązane buty z dobrą podeszwą
* w zależności od siły wiatru lot widokowy może potrwać od kilku do kilkunastu minut, mój trwał 20 minut
* loty paralotnią w tandemie odbywają się z doświadczonym pilotem
* podczas lotu paralotnią najważniejszy jest start
* loty paralotnią przy odpowiednich warunkach pogodowych są bardzo bezpieczne
* ze względu na pogodę loty paralotnią umawiane się na bieżąco

Wpis powstał przy współpracy z Prezentem Marzeń. 

2 komentarze:

  1. Jesteście niesamowici.
    To teraz zostaje powtórzyć akcję Grylls'a i na paralotniach przelecieć nad... Himalajami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) Nad Himalajami jeszcze nie myśleliśmy ;) Ale bardzo chętnie polatalibyśmy paralotnią nad Tatrami :)

      Usuń

Copyright © RODZINNIE DOOKOŁA ŚWIATA , Blogger