Luboń Wielki z Przełęczy Glisne

Nasza przygoda z Małym Szlakiem Beskidzkim okazała się bardzo wciągająca, więc wybraliśmy się na kolejny odcinek, tym razem do miejsca, gdzie Mały Szlak Beskidzki ma swój koniec (albo początek), czyli na Luboń Wielki. Na Luboniu Wielkim byliśmy po raz pierwszy w 2017 roku, ale wtedy szliśmy zupełnie inną trasą, więc mimo, że szczyt jest nam znany, to wejście czerwonym szlakiem było nowością. 

Początek szlaku czerwonego z Przełęczy Glisne  na Luboń Wielki
Przełęcz Glisne (szlak czerwony) - Schronisko PTTK na Luboniu Wielkim- Przełęcz Glisne 

Na Luboń Wielki wyruszyliśmy z Przełęczy Glisne, gdzie na poboczu drogi zostawiliśmy nasz samochód. Jest tam też dostępny prywatny, płaty parking. 


Początek szlaku okazał się niesamowicie malowniczy. Nasz cel był widoczny jak na dłoni, choć spowity był chmurami, a otaczające nas wzgórza, mimo listopadowej aury, wciąż mieniły się jesiennymi barwami. Zgodnie ze szlakowskazem na Luboniu Wielkim powinniśmy się znaleźć mniej więcej po godzinnej wędrówce, więc spokojnym tempem szliśmy przed siebie. 








Gdy wkroczyliśmy do lasu widoki skończyły się i zaczęło się strome podejście do góry. Miejscami szło się dość ciężko, bo po ostatnich deszczowych dniach szlak był dość błotnisty i śliski, ale udało nam się pokonać te małe niedogodności. 

Miejscami szlak pnie się ostro pod górę
Wraz ze zmianą wysokości na naszym szlaku zaczęło pojawiać się coraz więcej śniegu, początkowo tylko na gałązkach świerków oraz opadłych liściach, a potem także na ścieżce. Nie tęsknimy jeszcze za zimą, ale jej pierwsze oznaki wywołały sporo radości.

Pierwsze oznaki zbliżającej się zimy







Po dotarciu na Luboń Wielki naszym oczom ponownie ukazały się przepiękne widoki. W planach mieliśmy posiedzieć chwilę w znajdującym się na szczycie schronisku, niestety jest ono niewielkie i wewnątrz nie udało nam się znaleźć wolnego miejsca. Nie pozostało nam nic innego jak zadowolić się stolikiem na zewnątrz i mimo, że było dość chłodno miło spędziliśmy czas. 

Cudne widoki roztaczające się ze szczytu Lubonia Wielkiego



Początek lub koniec Małego Szlaku Beskidzkiego


Nasz pierwszy w tym sezonie bałwanek





Po półgodzinnej przerwie zdecydowaliśmy się wracać na Przełęcz Glisne. Droga w dół przeleciała nam w mgnieniu oka i zanim się obejrzeliśmy byliśmy już przy aucie po raz kolejny oczarowani pięknem Beskidu Wyspowego. 



Czasem warto obrócić się za siebie i zobaczyć co też się za nami skrywa











Cenne wskazówki:
* czerwony szlak na Luboń Wielki z Przełęczy Glisne nie jest długi, ale miejscami pnie się ostro pod górę
* pokonanie całej trasy z uwzględnieniem półgodzinnej przerwy na szczycie zajęło nam niecałe trzy godziny
* na szlaku towarzystwa dotrzymywała nam dwójka dzieci w wieku 8 lat oraz 18 miesięcy
* po opadach deszczu na szlaku jest ślisko, co może być kłopotliwe podczas podejścia i zejścia zwłaszcza na stromych fragmentach
* na Luboniu Wielkim znajduje się schronisko PTTK, gdzie można zjeść ciepły posiłek
* na Luboniu Wielkim rozpoczyna się, bądź kończy Mały Szlak Beskidzki

4 komentarze:

  1. Piękne tereny, stuptuty widać raczej niezbędne. Fakt tamtejsze schronisko do molochów nie należy, ale jeszcze nigdy nie spotkałem się z sytuacją by nie było miejsca w środku, ale inna sprawa że nigdy nie byłem tam w czasie tak malowniczej jesieni jak w tym roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byliśmy zaskoczeni, że w środku nie było miejsca :) Ale stolik na zewnątrz i tak nam odpowiadał, choć ze względu na leżący śnieg nie dało się usiąść ;) A stuptuty jak najbardziej przydały się :)

      Usuń
  2. My szliśmy na Luboń Wielki niebieskim szlakiem z Lubonia Małego. Świetne ujęcia. Widoki z tego szczytu niesamowite. Raz szłam Percią Borkowskiego czyli żółtym, piękny jest choć końcówka ciężka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perć Borkowskiego znamy dobrze, dała nam popalić, choć my wybraliśmy ją podczas schodzenia :) A Luboń wydaje się niepozorny, a widoki oferuje przepiękne :)

      Usuń

Copyright © RODZINNIE DOOKOŁA ŚWIATA , Blogger