Bolonia w lutym z dzieckiem

Nasza wyprawa do Bolonii za nami, Włochy po raz kolejny nas nie rozczarowały, włoska pizza, lody, tortellini z parmezanem nigdzie nie smakują tak dobrze jak tutaj. Nawet nasza mała córeczka staje się coraz większą fanką włoskiej kuchni i głośno dopominała się o kolejny kawałek pizzy, a tortellini z sosem bolońskim znikało z talerza w ekspresowym tempie. Pogoda jak na luty również nam się udała, więc bardzo miło spędziliśmy czas na świeżym powietrzu.
Nasz lot trwał około 1,5 godziny, więc ledwo usadowiliśmy się w fotelach, a zaraz trzeba było wysiadać. Wika była zachwycona tą podniebną przygodą i z wielką radością przywitała zarówno start jak i lądowanie.


Via Rizzoli
No to lecimy :-)
Dojazd
Z lotniska w Bolonii do centrum miasta można dostać się na dwa sposoby:
1. Można skorzystać ze specjalnej linii BLQ (bilet w jedną stronę w cenie 6 EUR), autobus kursuje mniej więcej co 15 minut, bilet można zakupić w automacie, bądź u kierowcy. Przystanek znajduje się praktycznie zaraz przy wyjściu z lotniska, a stacją końcową jest Stazione Centrale.
2. Bardziej opłacalną opcją jest dojazd do centrum zwykłym miejskim autobusem- linia 81 lub 91 (cena biletu jedynie 1,30 EUR). Przy czym takie rozwiązanie niesie za sobą pewne niedogodności, przystanek autobusowy Birra znajduje się około 800 metrów od lotniska. Można do tego przystanku dojechać autobusem numer 54 bezpośrednio z lotniska, niestety autobus ten kursuje raz na godzinę.

My skorzystaliśmy z obu opcji. Z racji tego że przylecieliśmy wieczorem do centrum dojechaliśmy linią BLQ, było to dla nas posunięcie czysto taktyczne i dokonane z wygody, gdyż wieczorna pora nie sprzyja poszukiwaniom i spacerom z dzieckiem. Postanowiliśmy jednak, że w dniu wylotu na lotnisko dotrzemy autobusem miejskim i tak też zrobiliśmy. Do przystanku Birra dojechaliśmy autobusem 81, niestety brakło nam dosłownie dwóch minut żeby zdążyć na autobus 54, w związku z tym zaliczyliśmy spacer. Dojście nie przysporzyło nam większych trudności, bo już kawałek za przystankiem widać lotnisko, więc ułatwia to zdecydowanie obranie odpowiedniego kierunku, niestety nie na całym odcinku jest chodnik, więc trzeba iść poboczem wzdłuż dość ruchliwej ulicy.

Nocleg
Jestem olbrzymią fanką airbnb, ale w przypadku Bolonii zdecydowałam się na booking.com i hotel Holiday, który znajduje się w ścisłym centrum, niedaleko głównej ulicy Indipendenza (Hotel Holiday). Hotel rezerwowałam z 3 tygodniowym wyprzedzeniem, za trzy doby ze śniadaniem zapłaciliśmy 170 EUR, dziecko do lat 3, o ile śpi na łóżku rodziców gratis. W najbliższej okolicy kilka dobrych restauracji z przepysznym włoskim jedzeniem, wspaniała lodziarnia, a także sklep spożywczy. Polecam restarację Il Portico przy Via Righi, podają rewelacyjną pizzę i tortellini z sosem bolońskim :-)
Wracając do hotelu, nie jest on może najnowocześniejszy, ale czysty, pokoje codziennie sprzątane i z naprawdę niezłym śniadaniem.  W hotelu za opłatą (1 EUR/H) dostęp do internetu, łącze całkiem niezłe, nie było problemu ze ściągnięciem poczty czy sprawdzeniem pogody na dzień kolejny. Największym plusem tego hotelu była odległość od głównych atrakcji miasta, na plac Maggiore można było dojść spokojnie w 10 minut. W soboty i niedziele okolice starego miasta są wyłączone z ruchu samochodowego co zdecydowanie ułatwia zwiedzanie i poruszanie się. 

W naszym pokoju
Zwiedzanie Bolonii
Zaraz po ulokowaniu się w pokoju wyruszyliśmy na podbój miasta, pierwsze co rzuciło się nam w oczy to to, że Bolonia jest miastem arkad, które są dosłownie wszędzie, przy deszczowej pogodzie na pewno sprawdzają się one rewelacyjnie w roli parasola.  Wika miała obiecane lody, więc w pierwszej kolejności zahaczyliśmy o włoską lodziarnię, do której wracaliśmy codziennie na porcję najlepszych lodów na świecie. 
Idąc po Via Indipendenza w kierunku placu Maggiore minęliśmy Katedrę San Pietro, przy której człowiek może poczuć się naprawdę malutki, dochodząc do Piazza del Nettuno, w oddali wypatrzyliśmy Dwie Wieże. Po środku placu stoi fontanna Neptuna, po jednej stronie znajduje się Palazzo de Re Enzo, a po drugiej mieści się miejska biblioteka, w której swą siedzibę miała dawniej giełda papierów wartościowych Ex-Sala Borsa. Idąc dalej wkraczamy na  plac Maggiore, który otoczony jest przez Palazzo Comunale, Palazzo del Podesta oraz Bazylikę San Petronio. Podświetlone wieczorną porą budynki i ulice tworzą niesamowity klimat. Postanawiamy pospacerować po uliczkach odchodzących od Piazza Maggiore. Mijamy tabuny młodych ludzi, którzy stojąc po środku uliczek pomiędzy jednym lokalem a drugim rozmawiają, piją wino i celebrują sobotnią noc. Wydaje się, że to miasto nigdy nie śpi, od razu widać, że podobnie jak w Krakowie rządzą tutaj studenci ;-) Dochodzimy do Dwóch Wież, po drodze natykamy się na witryny sklepowe z których można podziwiać wielkie udźce szynki parmeńskiej. Po krótkim postoju przy wieżach postanawiamy wrócić do hotelu i zakończyć nasz pierwszy dzień. 

BOLONIA WIECZORNĄ PORĄ
Włoskie lody zaliczone
Pierwsze minuty w Bolonii
Plac Neptuna z fontanną Neptuna
Palazzo Comunale
Miasto arkad
i szynki parmeńskiej
Najbardziej charakterystyczny obiekt- Dwie Wieże




Dnia następnego zaraz po śniadaniu znów udajemy się w kierunku Piazza Maggiore. Mimo wczesnej godziny da się już zauważyć spacerujących ludzi. Natrafiamy na sklep Disneya, który oczywiście stał się ulubionym miejscem naszego dziecka. Można tam znaleźć wszystkie postaci z bajek, Wika wybrała dla siebie pluszaka Myszkę Minnie oraz kubek z Kłapouchym. Po zakupach udajemy się w poszukiwaniu przyjemnej kawiarni, w której będzie można napić się cappuccino. W oko wpada nam kawiarnia Zanarini przy Piazza Galvani. Po zastrzyku energii w postaci kofeiny ruszamy dalej przed siebie, włóczymy się po bolońskich uliczkach, podziwiamy ulicznych artystów, Wiki obdarowywała każdego gromkimi brawami. Naszym celem jest szczyt wieży Asinelli, który zrealizowaliśmy dopiero popołudniu gdy wreszcie przebiło się słońce. Wejście na wieżę (koszt 3 EUR) może wywołać lekką niepewność, choć dla mnie zdecydowanie bardziej było stresujące zejście. Wika z małą naszą pomocą wdrapała się po tych wszystkich schodach do góry, a drogę w dół pokonała w mocnych ramionach taty. Widok bajeczny, wart całego tego wysiłku i siwych włosów ;-) Po zaliczeniu najważniejszego punktu programu dalej krążyliśmy po uliczkach starego miasta.

Via dell Indipendenza

Katedra San Pietro

Piazza del Nettuno
Fontanna Neptuna

Palazzo del Podesta

Piazza Maggiore





Uliczni artyści
Bolońskie kanały
No to wdrapujemy się

Widok z wieży Asinelli




Wieża Asinelli i Geresinda 

Kolejny dzień spędzamy w okolicach Uniwersytetu Bolońskiego. Doznajemy szoku widząc ściany oblepione plakatami, wymazane graffiti, takiego widoku na pewno nie doświadczy się na krakowskich uczelniach. Udajemy się także w stronę Marcato di Menzo, ale jak dla mnie nic nie przebije marches jakie odbywają się we Francji. W dzień wylotu zupełnym przypadkiem udaje się nam zlokalizować Galerię Szeptów w Palazzo del Podesta i muszę przyznać, że to naprawdę działa. Cały myk polega na tym, że trzeba ustawić się w rogach przeciwległych do siebie arkad, gdy jedna osoba mówi, odwrócona do ściany twarzą, ta druga osoba wszystko słyszy, dźwięk przenosi się po suficie. Na mnie zrobiło to mega wrażenie i obowiązkowo trzeba to przetestować na własnej skórze.
Po czterodniowym pobycie w Bolonii, po kilku bardzo dobrych włoskich daniach trzeba było udać się na lotnisko by powrócić do domu. Dla mnie nawet pobyt na lotnisku okazał się bardzo owocny, gdy dorwałam się do stoiska Victorii Secret (znajduje się na pierwszym piętrze). Bolonia jest pięknym włoskim miastem, które warto zobaczyć, jest też genialnym miejscem wypadowym w kierunku Wenecji czy Florencji, tak więc na pewno jeszcze kiedyś tu powrócimy.



Marcato di Menzo
Ruiny z rzymskich czasów niedaleko Dworca Centralnego


Via Zamboni
Kościół Santo Stefano
Okolice Uniwersytetu Bolońskiego

Plac Neptuna
Galeria Szeptów- naprawdę to działa :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © RODZINNIE DOOKOŁA ŚWIATA , Blogger